top of page

Po mojej stronie lustra

Biała kartka papieru to moje owalne lustro z rzeźbioną falbanką dokoła. Robi ze mną co chce.


W poniedziałki jest wypukłe i wszystko wyolbrzymia, we wtorki karykaturalnie wklęsłe, zasysa policzki. We środy jak w przymierzalni sklepowej trochę oszukuje, w czwartki niewyraźne jak tafla wody, w piątki jak oczy bazyliszka, w soboty potłuczone spływa kanalikiem łzowym. W niedzielę natomiast olśniewa – wibruje i migocze światłem kolorowych blików, mydlanych baniek, migawek pod powiekami. W niedzielę ma rozedrganą powierzchnię, której granice się rozmywają, znikają i nie wiem gdzie jest tam, a gdzie tu i po której stronie jestem. Nasłuchuję wtedy futrzastym uchem królika…i robię skok w nieznane. I uciekam i gonię. Biegnę. I już wydaje mi się że jestem blisko na wyciągnięcie ręki, palca, ołówka czy kredki i znowu robię sprytnym królikiem unik i znowu wymykam się sobie.  I tak pędzimy przez taflę papieru, przez kreski proste, nigdy się nie kończące, dziecięce bazgroły, naznaczone pierwotnym chaosem dopiero co wyłaniającego się świata, rzucamy się na głęboką wodę jezior, kolorowych plam, podtopieni, ale szczęśliwi, bo przepłynęliśmy. Gonimy się przez łąki, szukamy poprzez labirynty tajemniczych domów, mrocznych pokojów wypełnionych starymi sprzętami, przywołujemy echo nocnych zmor aby się nawzajem przestraszyć i zmylić sobie drogę. Cofamy się w czasie do zapomnianych godzin w nadziei odnalezienia wykrzywionych masek dzieciństwa. Ciasne, nie pasują, więc je odrzucamy. Błądzimy niewyraźnymi drogami. Po niektórych zostaje tylko ślad gumki, albo pusty tłok ołówka, jak wyschnięta rzeka na pustyni. Niektórym nawet udaje się skrzyżować, ale na innych warstwach malarskiej płaszczyzny. Gubimy orientację ustawiając sobie za drogowskazy zastępy bezrękich lalek zapatrzonych w siebie, syrenich pułapek nóg, biustów i pantofelków. Spotykamy samotne postaci o powykrzywianych od smutku twarzach, krążące bezładnie głowy, ręce i nogi szukające swoich niefrasobliwych właścicieli. Błądzimy niepewni, czy uda się złapać, czy uda się uciec. W chaotycznej uciekającej pogoni pozostawiamy za sobą nawarstwiające się śmieci: kartonowe opakowania, szmaty, tektury, papierki po cukierkach i bibułki, tworzące trudną do przebycia ołówkiem terenową przeszkodę wspomnień. Aż w końcu natrafiamy na przenoszące nas do innych, lepszych światów drabiny, schody i drzwi kuszące tajemnicą, mamiące marzeniami. I tu się spotykamy, ja i mój nasłuchujący króliczek, który okazuje się być tylko kolorowym zajączkiem puszczanym lusterkiem na ścianie.

Natalia Talarek-Oswald                    n.talarek@gmail.com             TEL. 695 59 01 01

  • w-facebook
bottom of page